aktualności

K jak ....

20.09.2011

Centralnoazjatyckie fristajlo Jak wspominalismy wczesniej problemu z tutejsza biurokracja daja sie we znaki. Zaraz po tym jak zalatwilismy w oddziale almackim milicji odpowiednie druki do paszportow zdecydowalismy sie wyjsc w gory...

K jak ....        



Kazachstan, Kocham gory, Konfrontacja z biurokracja oraz Kaszanka....


Okazalo sie to nie lada problemem. Wbrew pozorom wejscie na teren Parku Narodowego Ałatau Zailijskiego nie ejst tak proste jakby sie zdawalo. Po kilku dniach walki z ludzmi, kwitami, dokumentami, zaporowymi cenami, odbijania sie od szlbanow ze straznikami udalo sie uzyskac wstep na jedyne 8 dni za sume niebagatelna w walucie potocznie zwanej zielonymi badz baksami. Dumni przekraczajacy zapore wodna w Talgarze po wielokroc otoczeni na codzien wysokimi krzakami marihuany (to nie zart to zielsko rosnie tu wszedzie) chwile po dostaniu pozwolenia ruszylismy na podboj Altaju. Jak to w zyciu bywa weryfikacja planow byla bolesna 8 dni ledwo starczylo na 2 dni akcji wysokogorskiej (dolina Talgaru sredniego to koszmar dla wszystkich nawet tych ktorzy kochaja haszczowanie). Ostre stoki po obu stronach rzeki i nieprzeiwdywalnosc prowadzacych rownegle do niej sciezek powoduja niemale trudnosci w pokonaniu kilku(nastu?) kilometrow dolina rzeki. W pierwsza strone musielismy pokonywac rwacy Talgar w okolicznosciach conajmniej dziwnych gdyz plecaki przerzucane byly na druga strone za pomoca "tyrolki" oraz liny. Mijajac opustoszala turbaze Talgar dotarlismy na lodowiec po 3 dniach wedrowki.
Pierwszego dnia na lodowcu zdecydowalismy sie we trojke (Lotnik Lyda Stefan) na wyjscie na rekonesans gdyz sciana ktora mielismy podchodzic do ataku byla zbyt bardzo stopniala aby nia podchodzic. Rekonesans na wpol spontanicznie (po czesci taki byl plan) przerodzil sie w atak szczytowy. 13.09.2011 o godzinie 16:12 we dwoch z Lotnikiem (Stefan zdecydowal sie na wycof na lodowcu Korzeniewskiego) stojac pod poludniowo zachodnia sciana Talgaru okolo 400m pod szczytem zdecydowalismy w zwiazku z brakiem czsu, niepewna pogoda oraz zmeczeniem i mozliwoscia trudnosci powrotu do "base campu" na okolo 3700 na wycof. Sam powrot dostarczyl i tak nie lada atrakcji gdyz kamienne lawiny i przepastne szczeliny na samym lodowcu Korzeniewskiego dbaly o wysoki poziom adrenaliny. Po 17 h. wrocilismy do namiotow aby po zjedzeniu lio pasc na twarz.
Mimo wszystko atak na pik Talgar zaowocowal rekordem wysokosci i zdobyciem szczytu Akmau mierzacym ponad 4500m.
Dzien 14 wrzesnia zaowocowal natomiast "szkoleniem" Wery oraz Mara w chodzeniu po lodowu, zjazdach i kilku tym podobnych zabawach.
Nasz pobyt na lodowcu skonzcyl sie w sama pore gdyz zalamanie pogody przyszlo tak szybko co niespodziewanie. Powrot dolina zajal coprawda dwa dni ale byl duzo abrdziej meczacy. W deszczu przy ujemnej temperaturze brodzac w krzakach udalo nam sie dotrzec do wlotu doliny. 
Przez lut szczescia udalo nam sie przenocowac bedac kompletnie przemoknietymi nie w namiotach a w kazachskim sanatorium kurorcie, ktore podczas drogi w tamta strone zdawalo sie miasteczkiem rodem z silent hila. 

Jutro o 10:09 pociag do Aktau gdzie bedziemy usilnie poszukiwac promu do Baku stamtad do Tbilisi a pozniej juz do domu...


7000km od domu.

pozdrawiamy mocno i z kazda godzina od jutra jestesmy coraz blizej.
reklama
komentarze
reklama
najnowsze ogłoszenia
już wkróce
  • 20 04.2024
  • 29 04.2024
  • 30 06.2024
  • 30 06.2024
reklama
dołącz do nas