aktualności

Kolejny głos w sprawie słowackich flisaków

31.08.2020

Co roku w okresie letnim powraca temat przepełnionych słowackich łodzi, które przewożą Dunajcem także turystów z Polski. Biura podróży, zwłaszcza te z okolic Zakopanego, organizują wycieczki na spływ, często nawet nie informując, że turyści będą spływać ze Słowakami. Czemu nie chcą korzystać z usług polskich flisaków? Bo taniej. Niestety czasem takie wycieczki kończą się nieprzyjemnymi niespodziankami.

Oto kolejny list, jaki otrzymaliśmy od naszych czytelników:
 
"Jesteśmy z rodziną na wczasach w Zakopanem. Skoro Zakopane, to jeden dzień chcieliśmy przeznaczyć na spływ Dunajcem. Widzieliśmy w internecie kilka wpisów przestrzegających przed słowackim spływem. Sądziliśmy, że to tylko takie gadanie i 'przestrogi' sponsorowane przez polski spływ, aby odebrać trochę klientów konkurencji. Kilka wpisów było broniących Słowaków. Zdecydowaliśmy się na wyjazd z pewnym biurem turystycznym z Zakopanego na słowacki spływ. 28 sierpnia wsiedliśmy do autobusu, było nas około 40 osób, na przystani na Słowacji załadowano nas na dwie łodzie. Na naszej było nas 20 osoby, siedzieliśmy na pięciu ławkach więc nie na ławce nie było aż tak ciasno, ale na całej łodzi już tak, dla flisaka zostało bardzo mało miejsca. Pierwsza przestroga z internetu się potwierdziła. Słowacy rzeczywiście przewożą ponad stan. Druga przestroga, o zatrzymaniu się łodzi na mieliźnie, potwierdziła się częściowo. Choć całkowicie nie zatrzymaliśmy się, to w kilku miejscach było czuć kamienie pod łodzią i wyraźnie zwalnialiśmy. Natomiast trzecia przestroga, o wysadzaniu pasażerów przed końcem spływu' potwierdziła całkowicie. Kilkaset metrów przed końcem (dokładnie nie wiem, bo nie byliśmy na przystani końcowej) stał słowacki flisak na brzegu. Zamachał do naszego flisaka, a ten od razu dopłynął do brzegu. Po takim zgraniu sądzę, że takie akcje zdarzają się dość często. Zaproponował nam wysiąść, bo rzekomo, stąd mamy bliżej do autobusu, a ostatni kawałek spływu już nie jest atrakcyjny i w sumie nie warto płynąć dalej. Nie chcieliśmy wyjść, bo w końcu zapłaciliśmy za całą trasę, a miejsce gdzie nas chciał wysadzić wcale nie było takie bezpieczne, stromy brzeg i mokre kamienie. Wtedy dość mocno się uniósł i niemal siłą wyciągnął nas z łodzi. Bezczelnie i po chamsku pozbył się z łodzi 6 osób z dwóch pierwszych ławek, pozostało 14 na pozostałych trzech. Później na parkingu, kiedy pozostała grupa dotarła po spływie, okazało się, że policja zorganizowała kontrolę. Sprawdzano ilość pasażerów, dokumenty i trzeźwość. Jak widać, udało mu się uniknąć kary, za przeładowane łodzie, bo do przystani dopłynął z 14 osobami. Druga nasza łódź też dobiła w celu pozbycia się nadmiarowych osób.
Proszę, zamieście na swoim portalu nasze przygody ku przestrodze dla innych, którzy wybierają się na spływ. Niech wybierają polskich flisaków, a jeśli już zdecydują się na Słowaków, to niech nie wsiadają do łodzi jeśli jest więcej niż 14 pasażerów. Mam nadzieję, że wszystko dobrze zostało opisane, bo jeszcze mnie nerwy szarpią.
 
Swoją drogą zastanawia mnie dlaczego kontrolerzy kontrolują tylko na przystani końcowej. Przecież ktoś mógłby ustawić się w połowie trasy, zrobić zdjęcia i na przystani końcowej byłby dowód, nawet jeśli pozbyliby się nadmiarowych osób. Albo kontrolerzy wiedzą o takim zachowaniu flisaków słowackich i przymykają na to oko, albo nie mają tego świadomości. Bardziej skłaniam się ku pierwszej opcji."

Na zdjęciu, które otrzymaliśmy od kolejnego czytelnika widać, że na łodzi, zamiast 12 jest 20 osób. Tylko czekać, aż dojdzie do jakiejś tragedii.

JD
fot. Czytelnik
reklama
komentarze
reklama
najnowsze ogłoszenia
już wkróce
  • 20 04.2024
  • 29 04.2024
  • 30 06.2024
  • 30 06.2024
reklama
dołącz do nas