aktualności

Na scyńście, na zdrowie

22.12.2011

O górach, góralskiej muzyce i miłości do gór z Jarkiem Kubikiem rozmawia Jakub Dyda

 




Jest coś takiego w góralskich kolędach co ujmuje za serce. Co znajdziemy na płycie którą właśnie nagraliście?




Płyta zawiera 13 kolęd i pastorałek w aranżacji góralskiej. Kilka z nich ma rodowód Podhalański, reszta znana i śpiewana jest w całej Polsce. Płyta z założenia nagrywana była na zlecenie jednej z działających na Polskim rynku firm ubezpieczeniowych. Trafiła ona w dużym nakładzie w ręce jej pracowników w całej Polsce dlatego zależało nam żeby przy tej okazji pokazać trochę naszego folkloru, tego co góralskie. Poza tym święta Bożego Narodzenia to taki moment do którego muzyka pasuje, to magia świąt. Ludzie zwalniają tempo, mają czas żeby się spotkać, porozmawiać a może nawet zanucić, zaśpiewać kolędy. Gorąco liczymy na to że płyta się spodoba.

 

Kto właściwie wziął udział w nagraniu?

 

Płyta została nagrana w dość eksperymentalnym składzie z wielu względów. W nagraniu wzięli udział ludzie z różnych środowisk. Chcieliśmy żeby płyta połączyła różnych ludzi. Kolędy śpiewane są przez młode osoby i bardziej doświadczone, znające kulturę góralską. Myślę, że różnice wiekowe mogły dochodzić nawet do 50 lat! Dzięki temu utwory mają oryginalny charakter. Co do różnorodności to na płycie wystąpiły osoby praktycznie z całego Podhala. W nagraniu wzięli udział ludzie z Krościenka n.D, Sromowiec , Kasinki Małej, Nowego Targu, Zakopanego, Kościeliska a nawet z Chyszówki która leży w Beskidzie Wyspowym. W końcu, w nagraniu brało udział 8 osób związanych ze zleceniodawcą, czyli pracujących w PZU SA i około 15 osób nie związanych zawodowo z ubezpieczycielem. Byli to członkowie Zespołu Regionalnego „HOTAR” z Nowego Targu-Niwy i przedstawiciele Związku Podhalan, Oddział Nowy Targ-Niwa. 

 

Muzyka, którą śpiewacie to swoista kompilacja gwar podhalańskich, tak jak powiedziałeś w zespole są ludzie od Krościenka po Zakopane. W czasie nagrywania płyty był to problem?




Nie było. Była dobra zabawa i twórcza atmosfera. Prawdę mówiąc, folklor różni się trochę w różnych rejonach Podhala co często w środowiskach regionalnych jest powodem może nie konfliktów ale prób udowodnienia że coś jest od czegoś lepsze. Taki prosty przykład na odmienność folkloru ze względu na miejsce zamieszkania jest taki że w Pieninach śpiewa się „Dobrze ześ sie Jezu tu w Pieninach zrodził” a na Skalnym Podhalu i to pewnie nie całym „Dobrze ześ sie Jezu pod Giewontem zrodził”. W repertuarze muzyki podhalańskiej jest wiele rodzajów „nut” czyli melodii podhalańskich bo po góralsku „nuta” to melodia. Jednoznaczna klasyfikacja „nut” podhalańskich jest trudna ale można powiedzieć że dzielą się one na: ozwodne, wierchowe, sabałowe, krzesane, drobne, marsze, polki i nuty weselne. Można też powiedzieć że poszczególne „nuty” są do danego tańca np. do zbójnickiego albo na daną okoliczność np. „nuta pytacka”. W końcu w danym regionie funkcjonują „nuty” nazwane według odmiennej klasyfikacji, np. w Pieninach: obyrtane, polki, ogrodnik, śtajerki, zbójnickie i charakterystyczne dla Pienin: „zydówka” i kotecka”. Widać po tych kilku przykładach że folklor jest różnorodny natomiast wracając do naszej płyty na szczęście nie było nieporozumień na te tematy bo jak Państwo usłyszycie chcieliśmy żeby płyta była barwna i różnorodna ale w określonym charakterze.

 

Rozumiem, że płyta to również kultywowanie tradycji przodków. Niestety, coraz mniej osób identyfikuje się z szeroko pojętą góralszczyzną. Masz może jakąś receptę na zmianę tych tendencji.

 

Tak jest. Zamiłowanie do folkloru wyniosłem z domu, z Krościenka n.D. W mojej rodzinie nie był to obojętny temat a miłość do gór i szeroko rozumianej góralszczyzny były i są czymś naturalnym. Częste dyskusje na tematy regionalne są u nas na porządku dziennym. Założyłem rodzinę i mieszkam teraz w Nowym Targu. Tak się złożyło że spotkałem tutaj wiele osób o podobnych zainteresowaniach do moich. Chciałem im tutaj wszystkim bardzo podziękować po bez nich płyta by nie powstała. Robimy wiele różnych ciekawych rzeczy. Po góralsku mówi się że „cosik cłeka ciesy” a nas kręci tradycja góralka, wszystko co związane z regionem, folklorem, historia Podhala. Oczywiście nie żyjemy jak nasi dziadkowie i bacie ale chcemy wiedzieć jak to było dawniej jak jeszcze nie było komputerów i technologii cyfrowej i youtube;-) Mówię o tych rzeczach ponieważ one mają bardzo duże znaczenie dla tradycji. Popatrzmy na muzykę góralską. Kiedyś bez komputera, youtube i nośników cyfrowych młody muzykant uczył się gry na skrzypcach mówiąc po góralsku na „gęślach” tych melodii które usłyszał od starszych ze swojej miejscowości. Podróże też były ograniczone więc grał melodie rdzenne. Grał nuty ze swojego regionu w sposób w jaki w danej miejscowości były one grane. Już nie mówię o tym że było trudniej kiedyś się na uczyć grac bo nie można było nic nagrać więc wszystko szło z pamięci. Ile zapamiętałeś tyle Twoje. Starsi podobno tez niechętnie dzielili się ta umiejętnością, kiedyś tak ważną. Chyba ważniejszą niż teraz, bo kiedyś żadna impreza ani potańcówka bez muzykanta się nie mogła odbyć. Dziś w dobie rozwoju i komputeryzacji można wszystko nagrywać, kopiować nawet w nauce gry na instrumencie funkcjonują programy zwalniające frazę muzyczną, żeby było łatwiej ja powtórzyć. Ale to wszystko dla tradycyjnej muzyki góralskiej niesie tez zagrożenia a przynajmniej ją zmienia. Kiedyś wiadomo było po kilku taktach czy ktoś jest np. z Dzianisza, Bukowiny, Skrzypnego czy Kościeliska-Polan. Dziś kiedy uczymy się grać z nagrań, z płyt, następuje unifikacja, czyli wszyscy gramy tak samo lub przynajmniej podobnie. I to jest niedobre. Kolejną cechą dzisiejszej muzyki jest to że gra się szeroko rozumianą muzykę Karpat. Często dzieje się to w góralskich, regionalnych restauracjach na Podhalu z tabliczką przy wejściu „Muzyka góralska”. Skutkuje to tym, że jak przyjedzie do nas ktoś np. z Pomorza i usłyszy czardasza np. „Niedaleko młyna” czy „mamko moja” to zapamięta to jako góralską muzykę a ona nie jest góralska przynajmniej nie z Podhala.

Myślę, że to są prawdziwe zagrożenia kultywowania tradycji przodków. Jeśli chodzi o identyfikowanie się szeroko pojętą góralszczyzną to uważam że dziś nie ma z tym problemu. Chyba już wszyscy zrozumieliśmy że to że jesteśmy góralami to nie jest przywara tylko nasz atut. Widać to w branży turystycznej, spożywczej itd. Muzyka góralska tez rozwija rozkwit. Dużo młodzieży uczy się gry na „gęślach”. Po pierwsze z zamiłowania, po drugie „dlo dutków” Na graniu jak na wszystkim można zarobić. Funkcjonują zespoły regionalne, nawet powstają nowe. Jest Związek Podhalan poprzez który można realizować swoje zainteresowania. W końcu działa wielu animatorów kultury góralskiej i odbywa się wiele góralskich imprez np. Międzynarodowy Festiwal Ziem Górskich, Sabałowa Bajania, Tatrzańskie Wici, konkursy muzyk podhalańskich i wiele innych.  Myślę, że jest miejsce na lekki optymizm chociaż zawsze może być lepiej. Wszystko w naszych rękach;-)

 

Jak powinny wyglądać prawdziwe góralskie święta?




Nie czuję się upoważniony do mówienia o tym jak powinny wyglądać góralskie święta bo każdy spędza je według swojego sumienia. Natomiast o tych starych, już nie praktykowanych w większości zwyczajach świątecznych można przeczytać w wielu książkach. Zwyczaje te związane są z zamążpójściem, obfitością gospodarstwa, domu i kuchni, pieniędzmi. Dużo zwyczajów związanych było w dawnych czasach z lnem. Len przynosił dochody, albo się go sprzedawało albo szyło z niego ubrania. W Wigilię gospodynie rozkładały len na wszystkie wrzeciona jakie miały w domu wierząc, że lnu im nie zabraknie przez cały rok. Wigilijne tradycje które przetrwały do dzisiaj w niektórych domach to siano pod obrusem które symbolizuje, że Jezus urodził się w stajence. Na drzwi wiesza się podłaźniczkę, czyli gałązkę jodły żeby chronić dom od ciemnych mocy. Gałązka musi być w kształcie krzyża bo tylko taka ma moc. Snop zboża postawiony w rogu domu miał zapewniać obfitość plonów w przyszłym roku. W Wigilię nie odwiedzano już sąsiadów i dzisiaj nie załatwia się już raczej żadnych spraw.

Po Pasterce i w Boże Narodzenie funkcjonował zwyczaj „podłazów”. Podłazy to odwiedzanie przez kawalerów dziewczyn. Które im się spodobały w trakcie roku.  Wtedy to ubrani w odświętne stroje szli do domów swoich panien i sypiąc owies składając świąteczne życzenia.

Na scyńście, na zdrowie
No to Boże Narodzenie
Coby sie Wom darzyło
Syćko dobrze rodziło
W łoborze, komoże
W każdym …   

 

Dzisiaj chodzi się „po kolędzie” a nie na „podłazy”. Pamiętam że też z kolegami chodziliśmy po kolędzie. Myślę, że mieszkańcy Krościenka n. D, zwłaszcza ul. Zdrojowej ale nie tylko pamiętają nas jako kolędników:-) a my mamy co wspominać;-)

 

Co do życzeń składano również dlatego że wierzono że mają magiczną moc i się spełniają. Więc i ja dzisiaj kultywując ten zwyczaj życzę wszystkim czytelnikom pieniny24  „Na scyńście, na zdrowie No to Boże Narodzenie …”













Konkurs świąteczny - wejdź
 
reklama
komentarze
reklama
najnowsze ogłoszenia
już wkróce
  • 15 05.2024
  • 03 06.2024
  • 30 06.2024
  • 30 06.2024
reklama
dołącz do nas